wstalam lewa noga. malina tez. normalnie nasze poranki sa kiczowato sielskie, mile i wesole, ale nie dzis. burknelam na maline, malina odburknela a potem jeszcze wstrasznie mnie zdenerwowala, wiec na fali emocji wyluszczylam jej dokladnie czym i dlaczego mnie wkurzyla. troche ja przytkalo, jakby sie zlekla, bo jeszcze nigdy tylu slow na raz rano ode mnie nie slyszala. wyszla z domu smutna. stalam w oknie i sie meczylam: czy jest jakis naprawde wazny powod przez ktory moje dziecko ma isc do szkoly takie smutne. jestem beznadziejna. malina zanim zniknela za dalekim rogiem odwrocila sie, popatrzyla na dom, w koncu znalazla mnie w oknie i pomachala na pozegnanie, ale jakos niepewnie. malo nie polecialam za nia zeby ja usciskac. zaraz tez wyklepalam dlugiego smsa, ze jest mi przykro, ze wprawdzie mnie rzeczywiscie wkurzyla, ale powinnysmy takie rzeczy sobie zwyczajnie tlumaczyc i ze mi smutno, ze taki mialsmy glupi poczatek dnia. z autobusu malina wyslala odpowiedz:
– mi też strasznie przykro 😦
możemy zapomniec to całe?